Walka! Kazuya vs Xavi!

Walka, niezwiązana z fabuła, pomiędzy Kazuyą Kida, a Xavim Arroyo.

Ruiny starożytnego miasta - Mezopotamia. Wszędzie gruz, kamienie i pozostałości po budynkach. Na ziemi leży piach i żwir. Niebo maluje piękny zachód słońca.

Kazuya stał na murku, który był pozostałością po ścianie jakiegoś budynku. Zamknął oczy, by lepiej poczuć wiatr. Był lekki, ale jednak był. Musiał rozważnie kierować swoimi płomieniami. Wiatr mógł bez problemu zmienić ich kierunek. Otworzył oczy. Słońce zachodziło, dzięki czemu nie będzie razić go w oczy. Westchnął i rozejrzał się. Puki co nigdzie nie widział Xavi'ego. Dobrze. Miał trochę czasu by poznać teren. Jednak musiał uważać. Jego przeciwnik mógł nadejść z każdej strony. Zeskoczył z murku. Ukucnął i oparł się o niego plecami. Zmróżył oczy i nasłuchiwał.

Szedł powolnym krokiem przez piach i żwir. Rozejrzał się i nabrał powietrza. Po chwili wyczuł czyjąś aurę. Dzięki jego magii miał różne dodatkowe umiejętności. Ta była jedną z nich. Nie chciał się ukrywać. Przystanął.
- Możesz wyjść... - powiedział wkładając ręce do kieszeni.

- No no... widzę, że chcesz od razu przejść do konfrontacji - wywnioskował Kazuya. Podniósł się, otrzepał i zaplątł ręce na piersi. Spojrzał na Xavi'ego. Dobrze, skoro on tego chciał to nie mam nic przeciw. To nawet lepiej. Bez owijania w bawełnę - pomyślał.
- Zawsze pozwalam słabszym zaczynac walkę, więc... zaczynaj. - popędził go z wrednym uśmiechem.

- Jesteś bardzo pewny siebie - odparł brunet. - Dobrze skoro chcesz bym zaczął...
Przeczesał włosy z tyłu i machnął ręką. Nagle w powietrzu utworzył się fioletowy sierp i poleciał stronę Kazuyi z ogromną prędkością.

Kazuya: Szybko zareagowałeś na atak Xavi'ego. Odskoczyłeś, ale sierp lekko zranił cię w lewy bok.

Kazuya dotknął rany. Ciekła z niej krew, jednak rana była tylko powierzchniowa. Nawet nie bolała. Tak na prawdę Kazuyi to się podobało. Już dawno nie walczył z kimś, kto byłby w stanie go zranić. Nagle jego dłonie zaczęły płonąć. Podniósł prawą rękę i skierował ją na Xavi'ego. Sekundę później w jego stronę leciała ogromna fala ognia. Kazuya, chcąc, by jego rywal nie miał szans na szybką obronę i kontratak, zaczął biec. Był tuż za falą ognia. Planował zaatakować Xavi'ego w zwarciu, gdyby jakoś obronił się przed ogniem.

Xavi widząc ogromną falę ognia wywołaną przez Kazuyę, która leciała w jego stronę od razu zareagował. Wystawił swoją lewą rękę przed siebie, na ziemi pojawił się fioletowy symbol. Gdy fala uderzyła, wokół niego utworzyło się pole siłowe, które zablokowało atak.

Po zniknięciu ognia, od razu zobaczył osłonę, którą wytworzył wokół siebie przeciwnik. Momentalnie się zatrzymał. Gdyby uderzył z taką siłą, jaką planował w pole to mógłby złamac rękę. Cofnął się o parę kroków.
Musiał wymyślec jak zdobyć przewagę.

Przez chwilę nie ruszał się. Miał w zanadrzu tajną broń. Cały czas obserwował przeciwnika. Uśmiechnął się lekko i włożył ręce do kieszeni.
- Wygrałem - odparł

- Że niby co? Skąd ten pomysł? - powiedział lekkko zdziwiony. O co mu chodziło? W pewnym sensie walka trwała do momentu, w którym, albo jedna ze stron się podda, albo nie będzie zdolna do walki. Puki co żadne z nich nie wykonało takiego ataku, by zniechęcić przeciwnika do dalszej walki.

- Stąd, że nie możesz się teraz ruszyć - odparł i wskazał na cień znajdujący się na ziemi pod Kazuyą.